2022-02-16

Ludwik Hirszfeld
(5.08.1884 - 7.03.1954)

'Główki_strona - Hirszfeld.jpg'

Ludwik Hirszfeld - ogrodnik dusz ludzkich 

 

Ludwik Hirszfeld należy do grona najwybitniejszych uczonych. Dla wielu stanowił wzór – zakochany w nauce, ciągle poszukujący, pracujący dla dobra ludzi, wybitny pedagog promujący młodych naukowców. Stwierdził zasady dziedziczności grup krwi, a dzięki badaniom stał się uznanym autorytetem w tej dziedzinie, zaś jego odkrycia umożliwiły ratowanie życia niemowląt z konfliktem serologicznym. Od 1928 roku na całym świecie obowiązuje nazewnictwo grup krwi (A, B, AB i 0), które opracował Hirszfeld wraz z Dungernem.

 

Ludwik Hirszfeld rodzi się 5 sierpnia 1884 roku. Po ukończeniu łódzkiego gimnazjum rozpocyna studia medyczne w Niemczech. Zauroczyła go atmosfera małego miasta uniwersyteckiego, Würzburga, którego początki sięgają VIII wieku. Miasteczko jest siedzibą jednej z najstarszych niemieckich uczelni. Tutaj właśnie rozpoczyna się kariera naukowa młodego Ludwika. W swojej autobiografii Historia jednego życia1 wspomina:

Po wykładach chodziłem po okolicznych lasach, przeważnie samotnie, i próbowałem odnaleźć siebie. [...] Powoli dojrzewała we mnie myśl poświęcenia się pracy naukowej. Nie jakieś określone zainteresowanie, ale niechęć do zwykłych form życia i umiłowanie cichej zadumy pracowni naukowej.

Studenci mogli w owym czasie swobodnie przenosić się między uczelniami. Hirszfeld postanawia kontynuować studia w Berlinie.

Tutaj fascynują go wykłady z historii filozofii Georga Simmela. We wspomnieniach pisze o nim – „wykładał jak Bóg czystego intelektu”. Simmel inspirował jako wykładowca i dzięki temu, znacznie później, wykłady profesora Hirszfelda przyciągają tłumy studentów. W 1907 roku, w wieku dwudziestu trzech lat, broni pracę doktorską2 ze szczególną pochwałą eximia cum laude. Dwa lata wcześniej żeni się z miłością swego życia, Hanną Kasman. Poznali się jeszcze w Łodzi, w szkole tańca. Później Hanna wyjechała na studia do Montpellier, gdzie mieścił się najlepszy wydział lekarski w Europie. Do ukochanego dołączyła w Berlinie. Pobierają się w 1905 roku. Hanna kontynuuje studia na Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma (obecnie Humboldta) i wspiera studiującego męża finansowo – zarabia korepetycjami. Po upływie roku od obrony męża sama uzyskuje stopień doktora medycyny i chirurgii3. Profesor Hanna Hirszfeld to również wybitna naukowczyni i lekarka pediatra. Prowadzi prace badawcze zarówno z mężem, jak i samodzielnie. Kolejny doktorat, tym razem z chirurgii, broni w Neapolu4. W Kazaniu zdaje egzamin nostryfikujący, pozwalający prowadzić praktykę lekarską na terenie Imperium Rosyjskiego. Jest też pierwszą Polką, której artykuł naukowy (opublikowany wspólnie z mężem) ukazuje się w czasopiśmie naukowym „The Lancet”. Uwielbiali ją koledzy naukowcy i współpracownicy – za wiedzę, zaangażowanie i życzliwość. Natomiast mali pacjenci i ich rodzice – za wielkie serce i oddanie.

 

Do nauki biorą się ci, którzy nie mogą inaczej zaspokoić głodu życia

Jesienią 1907 roku młodzi małżonkowie przenoszą się do Heidelbergu. Tamtejszy Zakład Badania Raka poszukiwał asystenta do Oddziału Parazytologii i zatrudnił Ludwika Hirszfelda. Hanna rozpoczęła pracę na Oddziale Pediatrii Kliniki Uniwersyteckiej w Heidelbergu. Hirszfeld w nowym miejscu poznaje profesora Emila von Dungerna i zostaje jego asystentem. Ich współpraca dała początek nowej nauce – o grupach krwi. W swoich wspomnieniach pisze:

... i tak dostałem się do niego. Do tej pracowni, którą sobie wymarzyłem, do współpracy z jednym z najsubtelniejszych umysłów serologicznych: mądrym, głębokim, niezależnym.

W tym miejscu warto na chwilę się zatrzymać i wyjaśnić, czym jest serologia. Zajmuje się ona reakcjami zachodzącymi w naszym organizmie między antygenami (np. wirusy, bakterie, grzyby…) i przeciwciałami. Antygeny są substancjami, których obecność wywołuje odpowiedź układu odpornościowego (immunologicznego) organizmu. Po rozpoznaniu obecności antygenu układ odpornościowy produkuje przeciwciała (specyficzne białka), których zadaniem jest wyeliminowanie z organizmu konkretnego antygenu. Pierwsze prace podjęte przez Hirszfelda i Dungerna są związane z eksperymentami mającymi zbliżyć ich do znalezienia takiego rozwiązania, które pobudzi system immunologiczny do zwalczania komórek rakowych. Niestety doświadczenia te kończą się niepowodzeniem. Nad rozwiązaniem tego problemu naukowcy będą się biedzili przez następne sto lat. Dopiero pod koniec XX wieku pojawiły się pierwsze obiecujące prace w tej dziedzinie. Tasuku Honjo oraz James P. Allison poczynili odkrycia, które przyczyniły się do pierwszych poważnych sukcesów w batalii z nowotworami i wspólnie otrzymali w 2018 roku Nagrodę Nobla „za odkrycie terapii przeciwnowotworowej poprzez hamowanie negatywnej regulacji immunologicznej”. W dużym uproszczeniu – naukowcom tym udało się odkryć przyczynę braku reakcji limfocytów T (wojowników układu odpornościowego) na komórki rakowe. Dzięki ich odkryciom mogły pojawić się pierwsze leki przeciw niektórym nowotworom – rakowi płuc, nerki, pęcherza czy czerniaka. Udało im się osiągnąć to, o czym marzył w Heidelbergu Hirszfeld – zwalczać komórki rakowe przez uaktywnienie naszego układu odpornościowego.

 

Indywidualizm krwi nie jest mitem, lecz wielkim prawem natury

Prace nad zwalczaniem komórek rakowych poprzez zaktywizowanie systemu odpornościowego nie przynoszą żadnych efektów. Uczeni zajmują się więc badaniem krwi. W popularnych tekstach poświęconych Hirszfeldowi czasami nazywa się go odkrywcą grup krwi. Nie jest to prawdą – grupy krwi odkrył Karl Landsteiner, który opublikował wyniki swoich badań w 1901 roku, a w 1930 otrzymał za to odkrycie Nagrodę Nobla. Ten austriacki uczony zaobserwował, że erytrocyty (czerwone krwinki) mogą zlepiać się (zjawisko aglutynacji) w kontakcie z przeciwciałami obecnymi w osoczu krwi dawcy. Landsteiner wyróżnił trzy grupy krwi – A, B i C. Dla Hirszfelda temat ten nie był nowy – erytrocytom i zjawisku aglutynacji przecież poświęcił swoją pracę doktorską. Wraz z Dungernem rozpoczynają doświadczenia na psach. W Historii jednego życia pisze:

 

Stwierdziliśmy, że u psów istnieją określone rasy serologiczne, że cechy się dziedziczą, że nie mogą się pojawiać u potomstwa, jeśli ich nie było u rodziców, chociaż mogą zaniknąć. Stwierdziliśmy zasadnicze prawa, jak i kiedy mogą się pojawiać odczyny odpornościowe dla tkanek własnego gatunku i własnego ustroju. ogłosiliśmy to jako pierwsze doniesienie, a dla mnie było to pierwszą próbą Wielkiej Nauki. [...] Stwarzamy na użytek wewnętrzny terminologię, która wypływa z naszych doświadczeń na psach. Nazywamy grupę, której krwinki (erytrocyty – przyp. AK) nie zlepiają się z żadną surowicą ludzką – grupą 0, grupę częstszą w Heidelbergu – grupą A, grupę rzadszą – B. Grupa 0 ma oznaczać brak cechy A i B.

 

Takie opisanie grup krwi zostaje dokonane po przeprowadzeniu kolejnej serii badań – tym razem na pracownikach naukowych Heidelbergu i członkach ich rodzin (76 rodzin, 348 osób).

Badania te mają olbrzymie znaczenie praktyczne. Systematyzacja grup krwi pozwala na bezpieczniejsze jej przetaczanie pacjentom, a kwestie dziedziczenia będą pomocne później w sprawach o ustalenie ojcostwa. Dungern i Hirszfeld rozwijają więc pracę Landsteinera, który jako pierwszy opisał indywidualne cechy krwi i to, że człowiek może otrzymać krew z grupy, do której należy. Natomiast nasi naukowcy z Heidelbergu jako pierwsi dowiodzą, że grupa krwi danego człowieka podlega prawom dziedziczenia zgodnie z prawami Mendla5.

Pobyt w Heidelbergu, tym najstarszym i bodaj najważniejszym ośrodku akademickim Niemiec, Hirszfeld będzie zawsze wspominał z olbrzymim sentymentem. Tutaj rozwinęła się jego kariera naukowa i dokonał najważniejszych odkryć, które przyniosły dwudziestosiedmiolatkowi sławę w świecie nauki.

 

Piękna jest Szwajcaria i piękny jest Zurych

 

W Heidelbergu Hanna pracuje z profesorem Emilem Feerem, jednym z najwybitniejszych pediatrów, dyrektorem tamtejszej kliniki dziecięcej. Feerowi, który był Szwajcarem, zaproponowano objęcie katedry pediatrii w Zurychu oraz dyrekcji tamtejszego szpitala dziecięcego, a ten proponuje asystenturę Hannie. Również Ludwik otrzymuje propozycję pracy jako asystent uniwersyteckiego Zakładu Higieny.

 

W Zurychu pokochałem pracę pedagogiczną i poza pracą naukową moje najlepsze chwile spędzałem z młodzieżą akademicką. Czułem się wówczas jak ogrodnik, co chodzi po kwietnym ogrodzie dusz ludzkich: tu podeprze kwiat, tam chwast jakiś wyrwie, gdy zaś widzi jakąś piękną odmianę, otacza ja specjalną opieką i czułością. Jeżeli czasem marzyłem o tym, jak pragnąłbym żyć w pamięci młodzieży, to nigdy jako profesor, ani – broń Boże – dyrektor, ale jako ogrodnik dusz ludzkich. I myślałem, że zadaniem życia jest zasłużyć na to.

 

Hirszfeldowie spędzają tutaj trzy lata na intensywnej pracy naukowej i pedagogicznej. Ludwik pracuje głównie, jak wspomina – „nad zagadnieniami odporności oraz nad wolem”. Mimo że ten pierwszy temat jest Hirszfeldowi bliższy, to i w drugim wraz z profesorem Klingerem osiągają znaczące wyniki. Ciekawostką jest, że nie mogąc pozyskać funduszy szwajcarskich, zwrócono się o pomoc do kasy Mianowskiego6. To dzięki tej równie zasłużonej dla polskiej nauki, jak zapomnianej dziś instytucji mogą kontynuować badania.

W Zurychu Ludwik Hirszfeld habilituje się w temacie związku zjawisk odpornościowych i krzepliwości krwi. Jest zapraszany na najważniejsze konferencje naukowe, gdzie prezentuje swoje osiągnięcia i obala niektóre błędne teorie. Spokojny i twórczy okres życia zostaje przerwany przez wybuch wielkiej wojny, zwanej później I wojną światową.

 

Naród serbski posiada na pewno prawo, by nieść mu pomoc

 

Wybuch wojny nie demoluje życia codziennego w Szwajcarii. Hirszfeld może zamknąć się w swej serologicznej „wieży z kości słoniowej”. Toczą się większe i mniejsze bitwy, jedne armie rozbijają inne… jak to na wojnie. Wojna to jednak nie tylko zmagania wojsk…

 

Zaczęły się rozchodzić straszne wiadomości o epidemii duru plamistego w Serbii. Pisano, że tysiące giną, że epidemie niszczą wsie i miasta, że brak jest lekarzy, pielęgniarek, że misje z całego świata biegną na pomoc, ale są bezsilne wobec pożogi.


Epidemie rzeczywiście zbierają w Serbii ponure żniwo. Szacuje się, że tylko w 1915 roku tyfus zabija tam 120–150 tysięcy Serbów i blisko połowę personelu medycznego.

 

Hirszfeld melduje rządowi serbskiemu gotowość niesienia pomocy jako ochotnik. Otrzymuje zaproszenie i wyjeżdża do Niszu, gdzie stacjonuje rząd Serbii. W Ministerstwie Spraw Wojskowych od razu prosi o wysłanie tam, gdzie tyfus zbiera najkrwawsze żniwo. Zostaje skierowany do Valievo, centrum epidemii. Tutaj z olbrzymią energią bierze się do pracy. Zaczyna od podstaw. Zbiera cały personel medyczny i rozpoczyna wykłady, w trakcie których prezentuje aktualny stan wiedzy o tyfusie. Warto tutaj przypomnieć, że dopiero sześć lat wcześniej (1909) Francuz Charles Nicoll odkrył, że tę chorobę przenoszą wszy. Jeszcze nie jest znana bakteria odpowiadająca za infekcję. Odkrycia dokona w 1916 roku brazylijski lekarz Henrique da Rocha Lima. W trakcie wykładów Hirszfeld prezentuje kompleksowy, dostępny na ten czas, stan wiedzy na temat pochodzenia choroby i jej zwalczania. Następnie stara się u władz o odpowiednie ilości siarki (1500 kg) i wraz z całym dostępnym personelem postanawia zdezynfekować kompleksowo miasteczko – wszystkie mieszkania, wszystkie rzeczy – szybko i w jednym czasie. Fala epidemiczna zaczyna opadać. Jak wspomina:
 

Zaczęto mnie uważać za zwycięskiego wodza walki z epidemią... i zaraz potem, z charakterystyczną dla siebie skromnością, dodaje – główną jednak zasługę mieli lekarze serbscy, i moja rola polegała raczej na zjednoczeniu i pobudzeniu do wysiłku.

 

Równocześnie rozpoczyna tworzenie laboratorium i pracowni epidemiologicznej. W wojennych warunkach wykorzystuje wszystko, co ma pod ręką. We wspomnieniach tak to opisuje:

 

Zarekwirowałem w całej armii rurki do leków i użyłem ich zamiast probówek. Z blaszanek od nafty skonstruowałem przy pomocy miejscowego blacharza aparaty sterylizacyjne. Z tektury porobiłem statywy, z blachy duży termostat i tym podobne.


Władze Serbii powierzają mu zorganizowanie obsługi bakteriologicznej całej armii – wizytuje więc szpitale polowe, organizuje laboratoria, uczy personel. Znajduje jeszcze czas na pracę naukową – „widziałem tam po raz pierwszy zarazki duru powrotnego, zimnicy podzwrotnikowej i nieznane nam objawy kliniczne”.

Odkrywa nieznane wcześniej szczepy bakterii (A i C) duru rzekomego. Pałeczka paratyfusu C uwieczni jego nazwisko – nazwano ją salmonella hirschfeldi. Kiedy wojsko serbskie otrzymuje jedne z pierwszych szczepionek przeciw tyfusowi, opracowane we Francji, okazuje się, że ich skuteczność jest kiepska, a skutki uboczne bardzo dotkliwe. Żołnierze zaczęli się buntować. Ludwik Hirszfeld podejmuje się stworzenia własnej szczepionki. W polowych warunkach, mając do pomocy jednego studenta i przeszkolonych żołnierzy, udaje mu się wyprodukować skuteczną i bezpieczną szczepionkę. Od tej pory używa się tylko jego preparatu. Również dzięki niemu armia serbska jest jedną z pierwszych, która stosuje transfuzję krwi na szeroką skalę.

Jak widać nie zapomina o swoich najważniejszych zainteresowaniach naukowych. Gdy dołącza do niego żona, rozpoczynają wielki projekt badawczy – określenie statystycznego rozkładu grup krwi. Badają ponad osiem tysięcy żołnierzy różnych narodowości.

 

Okazało się, że cechy 0, A i B występują u wszystkich badanych ras i narodów. Jednakże w nierównej proporcji. Zbadaliśmy Anglików, Francuzów, Włochów, Serbów, Bułgarów, Rosjan, Greków, Żydów, Hindusów, Anamitów7, Malgaszy8, Arabów, Murzynów. Cechę A stwierdziliśmy w przewadze tylko u narodów europejskich, i to północnych. Natomiast grupa B, rzadsza w Europie, była częstsza u narodów Azji, i Afryki. Odkrycie to uczyniło prawdopodobnym wniosek, że cechy grupowe powstały na dwóch krańcach świata, cecha A gdzieś na północy Europy, B w Azji, może na dalekich wyżynach Tybetu lub w Indiach. Widocznie, parte odwiecznym niepokojem, wędrowały narody z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód, krzyżując się z sobą, aż powstały zespoły rasowe, przetopione w kuźni wspólnej historii w jeden naród. Badając krew poszczególnych narodów, możemy odcyfrować ich odległą przeszłość.

 

Swoją pracę9, zawierającą wyniki tych badań, opublikowali w renomowanym piśmie „The Lancet”.

W trudnych warunkach wojennych udaje się Hirszfeldowi wychować spore grono bakteriologów, którzy tworzą po wojnie podwaliny instytucji higieny.

 

Na jednym z posiedzeń Komisji Ligi Narodów powiedział [...] doktor Stampar, że położyłem podwaliny pod bakteriologię i higienę Jugosławii. Przyjąłem ten komplement ze wzruszeniem.

 

Trudno się dziwić, że zdobył ogólny podziw i szacunek. Jak duży – niech świadczy o tym fakt, że w trakcie kolejnej wojny, na wieść o grożącym zamknięciu Hirszfeldów w getcie warszawskim, król Jugosławii nadaje im honorowe obywatelstwo, licząc, że dzięki temu zostaną wypuszczeni.

 

Wyjechałem z kraju, mając lat osiemnaście, wróciłem mając trzydzieści pięć

 

Wojna dobiegła końca. Pod koniec 1919 roku Hirszfeldowie zamieszkują w Warszawie. Ludwik tak wspomina powrót:

 

I wreszcie granica polska. Ogarnęło mnie wzruszenie, którego nie jestem w stanie opisać. Pierwsze okrzyki: „herbata, bułeczki” wzruszają mnie do łez. Wracam przecież do kraju po piętnastu latach. W Warszawie wychodzę z dworca. Chciałbym uściskać każdego przechodnia. Głosy kobiece, jakiś charakterystyczny alt, odczuwam jak muzykę.

 

W 1920 roku rozpoczyna pracę w PZH – Państwowym Zakładzie Higieny. Problemów co niemiara. Wszystko dopiero się organizuje, a wyzwań przybywa. Sytuacja sanitarna i epidemiologiczna tragiczna – co rusz pojawiają się epidemie duru plamistego, duru brzusznego, czerwonki. Hirszfeld rzuca się w wir pracy. Organizuje, tworzy, naucza, prowadzi badania... Pomaga uruchomić czasopismo „Medycyna Doświadczalna i Społeczna”, organizuje Towarzystwo Biologiczne – mają one za zadanie promowanie najnowszych osiągnięć świata nauki i umożliwianie prezentacji wyników badań polskim naukowcom, szczególnie młodym. Swoją pracę w tym pierwszym okresie tak podsumowuje:

 

…a zatem mamy stworzone warsztaty pracy, własne pismo, towarzystwo i możność drukowania w kraju i za granicą. Formalne ramy życia naukowego były więc dane. Miałem możność pracy naukowej doświadczalnej; miałem kontakt z młodzieżą sanitarną, lekarską, farmaceutyczną i biologiczną poprzez wykłady; miałem, zdawałoby się, więcej niż mogą udźwignąć siły jednego człowieka.

 

Państwowy Zakład Higieny staje się pierwszą w Polsce w pełni naukową placówką medyczną i ma do wykonania olbrzymią pracę – naukową i praktyczną. Formalnie szefem Zakładu jest Ludwik Rajchman10, jednakże całą pracę wykonuje jego zastępca, pełniący obowiązki dyrektora – Ludwik Hirszfeld. Paderewski angażuje bowiem Rajchmana w prace związane z powołaniem Ligi Narodów11 – Rajchmanowi powierza stanowisko dyrektora Sekcji Higieny. W tym samym czasie jest też formalnie dyrektorem PZH. Cała praca przy organizacji Zakładu i jego oddziałów terenowych, a także działalność naukowa siłą rzeczy spoczynają na barkach Hirszfelda. Rajchman pomaga zdalnie – organizuje zewnętrzne finansowanie i ułatwia współpracę naukową z ośrodkami europejskimi i amerykańskimi. Tymczasem Zakład, pod dyrekcją jego zastępcy, działa prężnie. Powstają terenowe oddziały – dobrze zorganizowane i wyposażone. Hirszfeld wprowadza nowe metody szczepień oraz system kontroli szczepionek i surowic, co pozwala wyeliminować produkty nieskuteczne lub złej jakości. Państwowy Zakład Higieny sam rozwija produkcję szczepionek i surowic oraz innych preparatów medycznych. Równolegle powstaje system krwiodawstwa i jego prawne uregulowanie – dzięki temu Polska staje się w tym zakresie liderem europejskim. Echa tej mrówczej pracy wybrzmiewają we wspomnieniach:

 

… tak biegło moje życie, pełne napięcia i jakiejś niezaspokojonej chęci budowania. Pracując na obczyźnie, nie poświęciłbym tyle pracy i serdecznego wysiłku sprawom organizacji nauki. Pierwsze lata niepodległości zaliczam do najszczęśliwszych okresów mojego życia. Miało się wrażenie, że wielu ludzi z tym samym uczuciem szczęścia tworzyło ramy przyszłej Polski.

 

W 1928 roku ma miejsce ważne wydarzenie, koronujące pracę i osiągnięcia Dungerna i Hirszfelda. Można już, w miarę bezpiecznie, przeprowadzać transfuzję krwi… ale jest pewien problem związany z nazewnictwem. W różnych ośrodkach medycznych i szpitalach używa się różnorakiego nazewnictwa – A, B, C (Landsteiner), A, B, 0 – (Dungern i Hirszfeld) oraz I, II, III, IV (Moss). Właśnie we wspomnianym roku odbywa się zjazd Komitetu Higieny przy Lidze Narodów. W trakcie zjazdu powołano Komisję Standaryzacji, która miała zaprowadzić porządek i ostatecznie przegłosowano stosowanie nazewnictwa Dungerna i Hirszfelda.

Ludwik Hirszfeld ma już ugruntowaną pozycję w świecie nauki. Jest częstym gościem i prelegentem prestiżowych konferencji naukowych… Amsterdam, Rzym, Paryż, Kopenhaga, Bruksela, Genewa, Frankfurt i wiele innych mniej lub bardziej znaczących ośrodków życia naukowego. Pracuje w Komisji Standaryzacji Ligi Narodów, gdzie bywa przynajmniej raz w roku. Jako gość honorowy otwiera szkoły higieny w Budapeszcie i Zagrzebiu.

Tymczasem w Polsce umacniają się „rządy pułkowników”12. Jak wspomniano wcześniej, Ludwik Rajcham tylko nominalnie był dyrektorem Państwowego Zakładu Higieny – w praktyce jego obowiązki pełnił Hirszfeld, zastępca dyrektora. Oficjalnie Rajchman był urlopowany, dzięki czemu mógł pracować w Lidze Narodów, a przy okazji z jej ramienia znacząco pomagać Polsce w walce z epidemiami. W 1933 roku minister Sławoj-Składkowski odmówił przedłużenia urlopu Rajchmanowi, co zmusiło go do rezygnacji z funkcji dyrektora PZH. Oczywistym następcą powinien być rzeczywisty budowniczy tej instytucji, uznany w Polsce i na świecie specjalista i naukowiec. Okazało się jednak, że fachowość nie ma takiego znaczenia jak przynależność do obozu władzy. Nowym dyrektorem zostaje pułkownik Gustaw Szulc. Hirszfeldowi pozostawiono kierowanie dwoma działami – Bakteriologii i Medycyny Doświadczalnej oraz Badania Surowic. Pułkownik był lekarzem, uczniem prof. Bujwida, szanował i cenił dorobek Hirszfelda – to zapewniało im udaną współpracę. Z jednej strony profesor był zadowolony, że pozbył się mocno absorbującej pracy administracyjnej, ale z drugiej – to odsunięcie na boczny tor bolało. W Historii jednego życia tak to komentuje:

 

Docenta Szulca znałem uprzednio, był to człowiek łagodny i życzliwy. Nie zależało mi nigdy na kierowaniu dużym zakładem, przeciwnie, związana z tym administracja nużyła mnie. Nie lubiłem też atrybutów władzy, która wnosiła mur pomiędzy mną a uczniami. [...] Ogrodnictwo dusz nie znosi łamania woli, a dyrektor musi nieraz to czynić. A jednak przyznaję, gdy przekazywałem zakład i przekazywałem władzę memu następcy, czułem w duszy gorycz.

 

Miałbym rzucać kraj w chwili grożącej wojny?

 

Uczestnicząc we wspomnianych wcześniej zjazdach naukowych, zaczyna obserwować rzeczy niepokojące – idee nacjonalistyczne i ruchy faszystowskie biorą górę nad nauką. Przykładowo – Zjazd Transfuzji Krwi w Rzymie (1935) organizowany jest przez Faszystowski Związek Lekarzy. We wspomnieniach notuje – „nim zdążyliśmy się zorientować, zjazd został użyty do szerzenia chwały faszyzmu przez naukę”. Przewodniczący Zjazdu, profesor Lattes, który w jego program wkomponował serię działań opiewających Duce i zdobycze włoskiego faszyzmu, musiał kilka lat później opuścić Włochy, gdy okazało się, że ma żydowskich przodków.

W 1938 roku profesor Hirszfeld jedzie do Genewy na zjazd Komisji Standaryzacyjnej Ligi Narodów. Droga wiedzie przez Berlin, Bazyleę, Zurych. Wszędzie atmosfera napięta:

 

Nastawiliśmy radio, Hitler właśnie przemawiał przeciwko Czechom. Co za potworne natężenie nienawiści. Następnego dnia z rana wyjeżdżam do Genewy i udaję się do gmachu Ligi. Wyczuwa się nastrój paniki, jak gdyby Liga była jedną ze stron walczących. Posiedzenia nie odbyło się, gdyż z wyjątkiem delegata Stanów Zjednoczonych i mnie nikt nie przyjechał.

 

Na wrzesień 1939 roku planowany jest wielki Międzynarodowy Zjazd Mikrobiologów w Nowym Jorku. Hirszfeld otrzymuje oczywiście zaproszenie, a do tego strona amerykańska proponuje mu stanowisko wiceprzewodniczącego zjazdu. Bardzo poważnie rozważa wyprawę za Atlantyk. Tym bardziej, że już wcześniej dostawał propozycje cyklu wykładów w Stanach Zjednoczonych. Zapraszało go również słynne nowojorskie Harvey Society13. Nawał zajęć w Polsce uniemożliwiał mu jednak tak daleką i długotrwałą podróż. Teraz, pozbawiony mnóstwa dyrektorskich obowiązków administracyjnych w PZH, poważnie planuje rozpocząć rejs przez Atlantyk. Ma wypłynąć w sierpniu…

Trwają jeszcze ostatnie przedwojenne wakacje. Córka Hirszfeldów, Marysia, przyjeżdża z Paryża. Profesor w Historii jednego życia wspomina, że była chorowita, że choruje. Nie podaje jednak przyczyn choroby. Bo też w tamtych czasach dziwna to była choroba, nawet wstydliwa – anoreksja. Prawdopodobnie stan zdrowia Marysi znów się pogorszył, bo Ludwik postanawia po raz kolejny odmówić Amerykanom. Oficjalnie tłumaczy, co zapewne też jest ważkim argumentem, że nie może opuścić kraju w chwili grożącego mu niebezpieczeństwa. Wysyła do przewodniczącego zjazdu depesze z podziękowaniem za zaproszenie oraz zaszczytne stanowisko wiceprzewodniczącego i jednocześnie donosi o niemożności przybycia. Już po wybuchu wojny dociera do niego odpowiedź wyrażająca zrozumienie, a w niej ważne słowa – „Your friend and admirers will miss you”.

 

Ranni napływają masami [...]. Piękną miały kartę kobiety Warszawy w tej wojnie

W pierwszych dniach wojny rzuca się w wir pracy, którą zna najlepiej i która jest niesłychanie potrzebna – organizuje krew i transfuzje. Pierwsze litry oddaje sam wraz z pracownikami PZH. Później organizuje stację przetaczania krwi i ośrodek krwiodawstwa. Przez radio wzywa mieszkańców miasta, głównie warszawianki, do oddawania krwi dla rannych. Zajrzyjmy do wspomnień:

Niezapomniane to były chwile. Znów czułem moc wewnętrzną, by ludzi rozpalać i prowadzić. Na mój apel przybywały setki kobiet. Już po kilku dniach miałem dość krwiodawczyń dla zaopatrzenia nie tylko naszego szpitala, ale szpitali całego miasta. [...] Zwracam się przez radio, by krwiodawczynie mieszkające w pobliżu Szpitala Świętego Ducha stawiły się. Jest noc, płonące domy, trzask pękających pocisków. Ale krwiodawczynie stawiły się tłumnie. Gdy byłem zmuszony zrezygnować z którejś z powodu choroby, płakała.

Również Hanna Hirszfeldowa pracuje bez wytchnienia – kieruje kliniką, zajmuje się leczeniem dzieci z ocalałego żłobka. Rannych ciągle jednak przybywa – w pobliskiej szkole na Saskiej Kępie organizuje prowizoryczny szpital, którego personel lekarski, obok Hanny, stanowią: chirurg, weterynarz i student medycyny. Marysia biega pod bombami, nosząc obrońcom stolicy posiłki. „Nie pomogło bohaterstwo Warszawy, miasto musiało się poddać”.

W pierwszych dniach listopada Ludwik zostaje usunięty z pracy jako niearyjczyk. Hanna również zostaje zwolniona. Pierwsze miesiące okupacji upływają w miarę spokojnie, o ile w tej sytuacji można mówić o spokoju. Profesor wykorzystuje wolny czas na pisanie podręcznika Immunologia ogólna. Pomaga mu dawna asystentka, Róża Amzelówna – wybitna naukowczyni z bogatym dorobkiem, jej wykłady określano mianem porywających. Wraca do Polski ostatnim przedwojennym pociągiem, porzuciwszy pracę w Instytucie Pasteura. Razem z matką, dla której wróciła, zostaną zamknięte w getcie, a po ucieczce – wytropione i zabite przez Niemców.

Ludwik Hirszfeld jest Polakiem i katolikiem, ale ma żydowskie korzenie. Podobnie jak żona. Początkowo udaje mu się odwlec obowiązek przeniesienia do getta. Ostatecznie jednak zostają zamknięci w getcie warszawskim.

Klamka zapadła za nami. Mamy uczucie, żeśmy przeszli z chłodnego pokoju do przepełnionego, cuchnącego więzienia, gdzie przestajemy być ludźmi, gdzie każdy może nas uderzyć i gdzie jesteśmy jedynie częścią wzgardzonej masy.

Próbują ich ratować Jugosłowianie – Hirszfeldowie otrzymują honorowe obywatelstwo tego kraju. Pojawia się nadzieja, ale zmiany geopolityczne niweczą ją. Do pomocy włączają się Amerykanie, którym tak często Ludwik odmawiał. Okazuje się, że ów zwrot o tęskniących „przyjaciołach i wielbicielach” w Ameryce nie był li tylko kurtuazyjną formułką. Środowisko akademickie rozpoczyna tam zbiórkę pieniędzy na wykupienie Hirszfeldów i sprowadzenie ich do USA. Na czele komitetu staje wybitny amerykański immunolog i alergolog Arthur Fernandez Coca. Zarówno starania Jugosłowian, jak i Amerykanów kończą się niepowodzeniem.

 

Ci, co patrzą w otchłań cierpienia, nie potrafią się już radować. A mnie było sądzone iść do piekła i tam ludziom skazanym na śmierć nieść ulgę resztkami sił

Półtoraroczny pobyt w getcie zajmuje jedną trzecią wspomnień, dwie trzecie – pozostałe 40 lat. Historię jednego życia zaczął pisać w wieku 58 lat, tuż po ucieczce z getta. Lektura tych wspomnień jest porażająca. Trudno to opisać w kilku zdaniach – pozostaje odesłać Czytelnika bezpośrednio do źródła14.

Hirszfeldowie nie potrafią żyć bezczynnie, nawet w tak upadlających warunkach. Oboje zabierają się szybko do pracy – przecież „dwie potęgi wypowiedziały wojnę ludziom zmaltretowanym: Niemcy i dur plamisty”. Hanna zajmuje się leczeniem dzieci; Ludwik podejmuje działania w trzech kierunkach – walkę z epidemią, pracownię w szpitalu zakaźnym oraz serię wykładów i odczytów. O ile dwa pierwsze kierunki działania miały na celu leczenie ciała, o tyle ostatni bardziej był skierowany na leczenie duszy młodych ludzi.

Miałem przecież zawsze klucz do serc młodzieży. Może by ich zaprowadzić gdzieś na szczyty myśli, gdzie zapomną, że są … tylko Żydami. Będę im mówił o ciszy pracowni, o uroku pracy naukowej. I o krajach, gdzie Żydem nie gardzą, gdzie myśl stworzona nadaje szlachectwo. Pomóc im nie pomogę, ale dam im chwilę zapomnienia. Powiem, że niesłusznie nimi gardzą. [...] Żeby wzięli swoje dusze obolałe i wzgardzone, i zaczęli je kształtować.

W getcie, będąc katolikiem, uczęszcza na msze do kościoła pw. Wszystkich Świętych. Proboszczem jest Marceli Godlewski, przed wojną wojujący antysemita. Przerażające obrazy, które widzi w getcie, zmieniają jego poglądy.

Prałat Godlewski. Gdy wymawiam to nazwisko, ogarnia mnie wzruszenie. Namiętność i miłość w jednej duszy. Ongiś bojowy antysemita, kapłan wojujący w piśmie i słowie. Ale gdy los zetknął go z tym dnem nędzy, odrzucił precz swoje nastawienie i cały żar swego kapłańskiego serca poświęcił Żydom.

Wspomina wiele wspaniałych postaci – lekarzy, pielęgniarek, pedagogów, naukowców. Wspomina Dom Sierot Janusza Korczaka, jego wspaniałą pracę pedagogiczną.

Korczak mógł się z łatwością ukryć, miał wielu przyjaciół poza murami. Jest mi wiadome, że zwracali się do niego. Nie chciał jednak, by dzieci, które on uczył szlachetności i wiary w człowieka i zwycięstwo dobroci, umierały, patrząc na oprawcę. Poszedł z nimi dobrowolnie na śmierć.

Wspomina także postać godną greckiej tragedii – Adama Czerniakowa. Człowiek ten jeszcze przed odzyskaniem niepodległości był więziony przez władze carskie za walkę o wolną Polskę. Przed wybuchem wojny był radnym warszawskim. 6 września 1939 roku prezydent Starzyński mianuje go komisarycznym prezesem Żydowskiej Gminy Wyznaniowej. Niemcy postawili go na czele Judenratu (Rady Żydowskiej). Starał się, w miarę minimalnych możliwości, organizować funkcjonowanie społeczności getta. Kiedy okazało się, że rusza akcja likwidacji, odmówił podpisania stosownego rozporządzenia władz i popełnił samobójstwo. Hirszfeld tak wspomina ostatnie posiedzenie posiedzenie Rady.

Porządek dzienny nie został wyczerpany. W czasie przerwy – była to niezapomniana chwila – rozległa się muzyka fortepianowa, wiązanka preludiów Chopina, przeplatana akordami „Jeszcze Polska nie zginęła”. Żydom zabroniono grać muzyków nieżydowskich; fakt grania Chopina na oficjalnym posiedzeniu posiadał swoją wymowę. Ale pragnąłbym przekazać potomności również, że na tym ostatnim oficjalnym posiedzeniu gminy grano „Jeszcze Polska nie zginęła”. Za tę pieśń i artysta, i prezes, i większość obecnych mogła iść do obozu koncentracyjnego.

Niespełna trzy tygodnie później Czerniakow już nie żył. We wspomnieniach odnaleźć można zdanie z listu pożegnalnego Czerniakowa do żony: „Żądają ode mnie, bym własnymi rękoma zabijał dzieci mojego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć”.

Przez cały pobyt w getcie Hirszfeld walczy z epidemiami, które niszczą mieszkańców. Walka to z góry przegrana, ale nie poddana – mimo braku leków i elementarnego wyposażenia. Walczy, mimo potwornego przeludnienia, braku jakichkolwiek możliwości zachowania higieny, wygłodzenia pacjentów. Stara się wpływać na zmianę absurdalnych decyzji niemieckich – jak dezynsekcje, które więcej przyczyniały się do wzrostu zakażeń niż ich zahamowania.

 

Moja największa przegrana

Hirszfeld chciał zostać w getcie do końca. Kilka razy miał szansę wyprowadzić żonę i córkę, aby one mogły się uratować – te jednak zawsze odmawiały ucieczki bez niego. Tymczasem u Marysi dramatycznie pogłębiała się choroba, z którą próbował walczyć od lat. Anoreksja – choroba dzisiaj dobrze opisana i rozumiana, a wówczas dziwna i wstydliwa. Nie mając innego wyboru, postanawia uciekać razem z nimi. Ucieczka się udaje. W lipcu 1942 roku opuszczają dzielnicę żydowską. Przyjaciele organizują im sieć kolejnych mieszkań w Warszawie. Stan córki się pogarsza, ma bardzo wysoką gorączkę – ale z objawami fizycznymi Ludwik sobie radzi. Pozostałe objawy ciągle się jednak pogłębiają. Początkowo przebywają w Warszawie, zmieniając co pewien czas mieszkania. Następnie przyjaciele organizują im lokum na wsi pod Warszawą. Marzyli o tym ze względu na zdrowie dziecka. Następnie z Miłosny przerzucono Ludwika z Marysią na kielecczyznę, do Wiślicy. Zmieniając miejsca pobytu, z fałszywymi dokumentami i fałszywą tożsamością, Ludwik opiekuje się córką i pisze podręcznik akademicki Immunologia ogólna. Ta praca pozwala mu chociaż na chwilę powrócić do normalnego życia. W styczniu 1943 roku stan zdrowia Marysi znów się pogarsza. Przyplątało się zapalenie płuc. Hirschfeld przeczuwa chyba nadchodzący koniec, bo mimo olbrzymiego ryzyka, depeszuje do żony. Hannie udaje się spędzić z córką jeszcze kilka dni.

Cała praca mojego życia, życzliwość ludzka, którą zdobyłem, starczyły akurat na to, by dziecko w dwudziestym trzecim roku życia mogło umrzeć na łóżku, w otoczeniu ludzi dobrych i życzliwych. I by mogło być pochowane we własnej mogile, choć pod obcym nazwiskiem. Bo pod własnym nie miało prawa ani żyć, ani umrzeć.

Przez kolejne miesiące Ludwik Hirschfeld po prostu cierpi. Jednak siła życia przeważa. Musi się czymś zająć i rozpoczyna pisanie wspomnień, których fragmenty tak często są tu przytaczane. Powoli zbliża się koniec wojny.

 

Znów dane mi jest odbudowywać kraj, usuwać zgliszcza i zająć się ogrodnictwem dusz

Pod koniec lipca 1944 roku zostaje wyzwolony Lublin. W październiku docierają tutaj Hirszfeldowie. W tym samym czasie utworzono w Lublinie nową uczelnię – Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej i jego pierwsze cztery wydziały: Lekarski, Przyrodniczy, Rolny i Weterynaryjny. Ludwik zostaje prorektorem Wydziału Lekarskiego. Natomiast Hanna habilituje się w grudniu 1944 roku, a następnie zostaje Ordynatorem Szpitala Dziecięcego. W 1945 roku przenoszą się do Wrocławia. W zrujnowanym mieście trzeba stworzyć polski ośrodek naukowy. Ludwik zostaje dziekanem Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykorzystuje swoje przedwojenne kontakty, aby ściągnąć najlepszą kadrę akademicką. Natychmiast zabiera się za tworzenie Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej, który rozpoczyna działalność jeszcze przed oficjalnym otwarciem uniwersytetu. Na tej uczelni Hanna ma zorganizować Katedrę Pediatrii. Woli jednak bezpośredni kontakt z małymi pacjentami, a tych było wielu – pokaleczonych przez wojnę, często sierot – polskich i niemieckich. Zajmuje się więc tworzeniem Kliniki Pediatrii, gdzie może im pomagać.

Tymczasem Ludwik w Zakładzie Mikrobiologii powraca do rozpoczętych jeszcze w latach dwudziestych badań nad konfliktem serologicznym u matki i płodu, który kończy się śmiercią dziecka. Znając doskonale mechanizm powstawania tego niebezpiecznego problemu, wprowadza leczenie poprzez transfuzję krwi u noworodka. Pierwsza transfuzja przeprowadzona jest w 1949 roku. Pacjentka to kobieta, która urodziła w młodości zdrowe dziecko, a kolejnych siedem ciąż kończyło się tragicznie – dziewiąta zakończyłaby podobnie. Życie dziecka zostaje uratowane. Po transfuzji dziewczynka rośnie zdrowo, a później zostaje pediatrą. Terapia jest skuteczna – rodzi się nadzieja dla wielu zrozpaczonych kobiet. Powstaje Ośrodek Badania Patologii Ciąży. „W tej chwili wiadomość o istnieniu deski ratunku rozchodzi się coraz szerzej. Jakaś niewiasta z Bytomia wyraziła to wcale lapidarnie: teraz my wszystkie baby do profesora Hirszfelda jak ci wściekli do Pasteura”pisze Paweł Jasienica w swej reporterskiej książce poświęconej działalności ośrodka15. Gdy w 1950 roku zgłoszono kandydaturę profesora Hirszfelda do Nagrody Nobla16 z fizjologii lub medycyny, pośród innych dokonań wymieniono „leczenie konfliktu serologicznego w ciąży heteroswoistej”.

O profesora zaczyna upominać się polityka. Z jednej strony Ludwik Hirszfeld musi jakoś żyć z nową władzą. Realizuje kolejny ważny cel – przekształcenie uniwersyteckiego Zakładu Mikrobiologii w Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk. Partia stara się wciągnąć znanego profesora w swoje szeregi – w końcu pełni odpowiedzialną funkcję dyrektora, a na takie stanowisko rekomendacja partyjna staje się powoli koniecznością. Do końca udaje mu się pozostać bezpartyjnym – z charakterystycznym dla siebie sarkastycznym poczuciem humoru odwoływał się do słów Stalina, który twierdził, że prawdziwa nauka rozwija się tylko w atmosferze wolnej wymiany myśli i wolnej krytyki. Urszula Glensk, w swojej książce o Hirszfeldach17 cytuje fragment opinii o profesorze zaczerpniętej z raportu Urzędu Bezpieczeństwa.

Dał się poznać jako negatywnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości. Jest silnie związany z nauką USA (...). Nie uznaje pracy zespołowej. Po otrzymaniu Nagrody Państwowej pieniędzy nie przyjął, a oddał je do dyspozycji rektora Akademii Medycznej w celu rozdania ich personelowi(...), zarozumiały egocentryk wahający się w konkretnych zagadnieniach18.

W 1953 roku pogłębiły się problemy profesora ze zdrowiem – bagatelizuje je zajęty pracą. W końcu zgadza się na leczenie szpitalne, ale choroba poważnie się już rozwinęła. Po powrocie do domu próbuje uporządkować sprawy naukowe i administracyjne. Na następcę wyznaczył swojego wybitnego ucznia, Feliksa Milgroma. Udaje mu się jeszcze przejrzeć reportażową książkę Jasienicy o jego placówce. Na początku marca 1954 roku następuje pogorszenie. W nocy z szóstego na siódmego marca przy łóżku chorego żona czuwa na zmianę z pielęgniarką. Profesor odchodzi, gdy jest przy nim pielęgniarka. Przekazuje ona Hannie ostatnie słowa Ludwika będące końcowym śródtytułem.

 

Siostro, miałem piękny sen, śniło mi się, że wszyscy ludzie są dobrzy.

 

Profesor Ludwik Hirszfeld umiera 7 marca 1954 roku we Wrocławiu. Jego ostatnia wola – aby kierownictwo Instytutu objął Milgrom – nie zostaje spełniona. Po śmierci profesora, który był tarczą chroniącą zespół przed nadmierną ingerencją polityków, zespół zostaje rozbity. Wielu z nich musi opuścić Polskę. Milgrom osiada ostatecznie w Nowym Jorku jako profesor na tamtejszym Uniwersytecie Stanowym Buffalo i zostaje jednym z najbardziej cenionych ekspertów w dziedzinie immunologii. Pozostali członkowie zespołu Instytutu, uczniowie Ludwika Hirszfelda również zasilili światowe placówki naukowe – prof.esor Władysław Mański – Uniwersytet Columbia (USA), rof.. Stanisław Dubiński – Uniwersytet w Toronto (Kanada), Andrzej Kelus – doktorat na Oksfordzie i profesura w Bazylei (Szwajcaria)...

 

Artur Kurkiewicz

 

 

Bibliografia

Hirszfeld L., Historia jednego życia, Warszawa 1957.

Glensk U., Hirszfeldowie. Zrozumieć krew, Kraków 2019.

Jasienica P., Opowieści o żywej materii, Warszawa 1954.

1 Wszelkie cytowania profesora Hirszfelda (w dalszej części tekstu pozbawione przypisów, wydzielone w tekście jak wyżej) oraz śródtytuły pochodzą z jego wspomnień – z publikacji Historia jednego życia, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1957.

2 Untersuchungen über die Hämagglutination und ihre physikalischen Grundlagen (Badania nad hemaglutynacją i jej fizykalne podstawy). W pracy tej opisywał zjawisko aglutynacji (zlepiania się) czerwonych krwinek (erytrocytów).

3 Beitrag zur vergleichenden Morphologie der weissen Blutkörperchen (Wkład morfologii porównawczej krwinek białych).

4 La stenosi spastica ipertrofica congenita del piloro e l’operazione di Rammstedt (Wrodzone przerostowe zwężenie odźwiernika i pierwsza operacja Rammstedta).

5 Gregor Mendel (1822–1884) – czeski (austriacki) zakonnik i przyrodnik prowadzący badania dotyczące zasad dziedziczenia. Badania prowadził, krzyżując rośliny, głównie groch zwyczajny.

6 Więcej na jej temat piszemy w rozdziale poświęconym Witoldowi Zglenickiemu.

7 W pewnym uproszczeniu – Wietnamczycy. Prowincja Annam, znacząca część dzisiejszego Wietnamu, została tak nazwana po podboju przez Chiny. Później nazwy tej używali do zajętych przez siebie terenów Francuzi. Z tych powodów Wietnamczycy jej nie uznają, uchodzi nawet za obraźliwą.

8 Rdzenna ludność Madagaskaru.

9 Serological Differences Between The Blood of Different Races.The Result of Researches on of the Macedonian Front opublikowany 18 października 1919 roku.

10 Ludwik Witold Rajchman – urodzony 1 listopada 1881 roku w Warszawie, zmarły w 1965 roku w Chenu we Francji. Polski bakteriolog i działacz społeczny pochodzenia żydowskiego. Współorganizator Komisji Epidemiologicznej Ligi Narodów. Pomysłodawca i współzałożyciel UNICEF – Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci.

11 Liga Narodów – Międzynarodowa organizacja działająca w latach 1920–1946 z siedzibą w Genewie. Powstała z inicjatywy prezydenta USA Woodwora Wilsona w trakcie konferencji pokojowej w Paryżu. Celem Ligi Narodów było utrzymanie pokoju we współpracy między państwami. Fiasko tych działań, związanych z wybuchem wielu wojen, w tym II wojny światowej, spowodowało, że Liga Narodów została zastąpiona Organizacją Narodów Zjednoczonych.

12 Rządy pułkowników – potoczna nazwa na określenie ścisłego otoczenia marszałka Józefa Piłsudskiego. „Pułkownicy” skupiali się w Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem, gdzie pełnili kierownicze role. Szczyt wpływu grupy przypada na lata 1929–1935, czyli na schyłek życia marszałka Piłsudskiego, który w tym czasie oddawał w ich ręce większość swoich prerogatyw. Po śmierci marszałka, w wyniku walki w gronie „sanacji”, grupa utraciła wpływ na władzę w Polsce. Trzon grupy stanowili Walery Sławek, Aleksander Prystor i Kazimierz Świtalski.

13 Towarzystwo powstałe w 1905 roku. Celem organizacji jest popularyzacja osiągnięć nauk medycznych, szczególnie tych, które znajdowały szerokie praktyczne zastosowanie. Organizuje prestiżowe serie wykładów, na które zaprasza najwybitniejszych naukowców z całego świata. Wszystkie wykłady z danego roku są wydawane w wersji książkowej. Dziś, kiedy przepływ informacji jest szybki i masowy, nie odgrywa już tak znaczącej roli. Jednakże przez kilkadziesiąt lat było jednym z najważniejszych miejsc, w którym lekarze i naukowcy mogli zapoznać się z przełomowymi pracami w dziedzinie nauk medycznych oraz spotkać się z ich twórcami. Towarzystwo zostało nazwane na cześć Williama Harveya (1578–1657), wybitnego angielskiego lekarza, anatoma i fizjologa.

14 Ludwik Hirschfeld, Historia jednego życia, Warszawa 1957. Autor korzystał z wydania drugiego.

15 Paweł Jasienica, Opowieści o żywej materii, Warszawa 1954.

16 W 1950 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymuje trzech naukowców: Hench, Kendall oraz Tadeusz Reichstein. Ten ostatni urodził się we Włocławku, a imię otrzymał na cześć Tadeusza Kościuszki. Studiował oraz rozwijał swoją karierę naukową w Szwajcarii.

17 Urszula Glensk, Hirszfekdowie. Zrozumieć krew, Kraków 2019.

18 Ten cytat z raportu UB wymaga wyjaśnień. W tamtym czasie popularne było powiedzenie „nie matura, a chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Fatalna gramatyka i ortografia tego zapisu dowodzą słuszności wspomnianego bon motu. Logika wywodu również jest zdumiewająca. Profesor przekazał pieniądze personelowi… a chwilę wcześniej ubek pisze, że profesor nie uznaje pracy zespołowej. Wydaje się też, że gdzieś usłyszał nowe dla niego słowo „egocentryk”, ale zapamiętał niezbyt precyzyjnie… a mimo tego nie zawahał się go użyć.

Ludwik Hirszfeld

Ceremonia odsłonięcia pomnika

Ceremonia odsłonięcia pomnika 2

Grób Hirszfeldów

Hanna Hirszfeld

Hanna Hirszfeldowa

Hanna i Ludwik Hirszfeldowie

Hirszfeld wykład

Laboratorium

Ludwik Hirszfeld przy pracy

Ludwik Hirszfeld w laboratorium

Ludwik Hirszfeld

Ludwik Hirszfeld

Ludwik Hirszfeld

Ludwik Hirszfeld

Ludwik Hirszfeld, 1933. NAC

Ludwik i Hanna Hirszfeld

Tablica prawdopodobieństwa

Wrocław 1954

Wykres prezentyjący

powrót

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji w polityce prywatności.

×